Rozdział 3
GRZECZNI CHULIGANI
- Myślę że pan Doff będzie zadowolony twoją pracą z
architektury. – wyznała Bonnie idąc z Cathy długim korytarzem do Sali numer 13
gdzie odbywały się lekcje pana Doffa (na które chodziły razem).
Minął już miesiąc odkąd zaczął się rok szkolny. Cat i Bon
akceptowały swoje towarzystwo i spędzały ze sobą wszystkie przerwy, co w tej
szkole można było uznać nawet za
przyjaźń. Cathy już zadomowiła się w szkole, lecz nadal wisiała nad nią wizja Szkoły Madame Viollety. Miedzianowłosy
już jej nie zaczepiał, ale nadal siedzieli razem w ławce na historii. Czasami
tylko spojrzał na nią i się uśmiechnął, czego Cat nie mogła zrozumieć.
- Panno Catherine, jak brzmi pani nazwisko? – zapytał
lekko zaskoczony pan Doff, kiedy zobaczył jej pracę.
- Subtlety. – Cathy lekko się zmieszała kiedy cała klasa
spojrzała na nią, ale zaraz oprzytomniała i zadarła nos.
- Tak… tak myślałem. – i na tym poprzestał.
*
- O co chodziło panu Doff? – Bonnie uniosła jedną brew i
zagryzła wargi.
- Nie wiem. – odpowiedziała Cathy zgodnie z prawdą i
udawała że dokładnie studiuje wielki obraz przy którym stały, przedstawiającym
jakiegoś pisarza.
- Nie ważne. Dzwonek na biologię, choć bo się spóźnimy. –
Bon założyła torbę na ramię i już miała pociągnąć za sobą Cat.
- Czekaj! Bon, co to?
- Cathrine zapomniałaś o języku! I nie mów do mnie Bon! –
zbielała ze złości, ale Cathy dalej wskazywała ręką, na dziwne znaki wyryte na
ścianie.
- Chodź! – wzięła Cathy pod ramię.
Nie dość że się spóźniły to biologia i tak dłużyła się
niesamowicie. Cat bardzo chciała się dowiedzieć co to za znaki. W końcu siedząc
w zakurzonej ławce nie wytrzymała i szepnęła do Bon:
- Więc… co to za znaki?
- Cathrine jest lekcja!
- Powiedź mi, proszę.
- Nie.
Po kilku sekundach Cat spróbowała ponownie:
- No weź.
- Ciszej!
- Ale..
- Nie!
- Będziesz miała mnie z głowy. – Bonnie opuściła ramiona
co oznaczało że się poddała.
- Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać. Tu w szkole
wszyscy są zdyscyplinowani i nic nie niszczymy, ale gdzie niegdzie można
natrafić na te dziwne znaki. – przerwała na chwilę. – nazywamy ich grzecznymi
chuliganami, bo nie robią nic oprócz tych dziwnych znaków i nie patrz się tak
na mnie, bo nie wiem co one oznaczają. Bardzo możliwe że nic.
- Bonnie! Catherine! Tego za wiele, nie dość że się
spóźniłyście, to jeszcze macie czelność rozmawiać na lekcji! Wasza kara zaczyna
się jutro po szkole! W moim gabinecie! – krzyknęła pani Meglos.
*
Wiadomość o tym że dwie uczennice dostały karę rozniosła
się błyskawicznie po całej szkole. Bon była wściekła a w szczególności na Cat,
do której się nie odzywała. Cathy dowiedziała się od Tommy’iego (okularnika z
lekcji fizyki) że Bonnie ma duże znajomości i złagodziła swoją sytuację do
dodatkowej pracy domowej, co oznaczało że Cat musiała odbyć karę sama.
Tak więc w piątek po lekcjach stawiła się u pani Meglos.
Jak wielkie było zdziwienie Cathy kiedy zobaczyła tam nie tylko nauczycielkę.
Przy oknie z łobuzerską miną stał nieznajomy z ławki historii.
- Dobrze panno Catherine. Pani i Pan Meccer macie
posprzątać całą salę. Dokładnie, bo inaczej was nie wypuszczę! Za dwie godziny
tu przyjdę.
I wyszła zostawiając ich samych. Chociaż znam jego nazwisko pomyślała Cat.
- Witaj. – powiedziała z wyniosłą miną.
- Nie udawaj. Widzę że nie dałaś się im omamić na dobre.
- O co ci chodzi? I co tu robisz?
- Dobrze wiesz o co mi chodzi – zniżył głos do szeptu. –
pamiętaj że oni rąbią z ludzi roboty. Podobno znaki mają coś wspólnego z
tragedią szkoły.
- Tragedią szkoły? – Cathy błysnęły oczy.
- Sprzątacie czy plotkujecie!? – usłyszeli głos zza
drzwi.
- Nie ważne, potem o tym porozmawiamy… może. – powiedział
poczym mówił już normalnym głosem, zaczynając ścierać kurze z szafek. – A
przyszedłem bo też mam karę. – uśmiechnął się łobuzersko, a Cat poczuła że ten
uśmiech nie jest już taki rozbrajający jak wcześniej. – Musiałem rzucić gumą w
nauczyciela żeby ją zarobić.
- Kto normalny sam funduje sobie karę? – zapytała kpiąco,
dokładnie czyszcząc szkielet wiszący w rogu klasy.
- Ja. Wiesz… plotki po tej szkole roznoszą się w
zdumiewającym tempie. – i dodał znów ściszając głos - Muszę z tobą porozmawiać
o znakach, ale to kiedy indziej. – rozglądnął się.
Jak sądziła Cat w poszukiwaniu kamer. Paranoja pomyślała.
I tak dwie godziny spędzili w ciszy, od czasu do czasu,
mówiąc coś od czapy. Kiedy skończyli (a było to dopiero wtedy kiedy pani Meglos
okazała w końcu zadowolenie) wyszli w ciszy przed szkołę.
- Więc wiesz coś o znakach? – zapytała w końcu.
- Czy wiem? Wiem o nich całkiem sporo. – ponownie zaśmiał
się, ponownie pociągnął ją za wysoko
spięty kucyk i ponownie zniknął za murem szkoły. Już do reszty zdenerwowana Cathy
pobiegła za nim, ale chłopaka już nie było.
- I niby tak mają się kończyć wszystkie nasze rozmowy? –
pomyślała na głos.
- A liczysz na coś więcej? – zapytał łobuzersko za jej
plecami. Cathy choć bardzo zdziwiona nie dała tego po sobie poznać.
- Tak, liczę na więcej informacji.
- Przyjedź w poniedziałek do szkoły rowerem.
- Ty sobie chyba żartujesz. Wiesz gdzie mieszkam? To ci
powiem, dwie godziny jazdy stąd, a co dopiero rowerem i nie myśl że…
- Wiem gdzie mieszkasz. – przerwał jej z powagą.
- A to niby skąd? – zapytała nieco piskliwym głosem. On mnie śledzi. To psychopata. Ale na widok jej przerażonej miny szczerze
się roześmiał.
- Cała szkoła wie.
- A powiedź mi co cała szkoła jeszcze o mnie wie? Bo jestem
bardzo ciekawa.
- Po prostu przyjedź rowerem pogadamy.
*
- Mamo… - zaczęła Cathy przy kolacji. – Jak szkoła Ewdina
mnie znalazła i dlaczego akurat do mnie wysłali ten list? To nie jest… dziwne?
- Nie słońce, może po prostu twoja stara szkoła
powiadomiła dyrektora w Ewdinie, albo ktoś z naszej okolicy cię polecił. Wszystko
mogło się zdarzyć.
- Nie wyczytuj czegoś jeśli nic nie jest napisane,
kochanie. – dodał tata, spokojnie czytający gazetę. Często używał dziwnych powiedzeń,
Cathy uważała że to przez jego pracę prawnika, ale nie była pewna.
- A jeśli jest napisane tylko nikt tego nie widzi? –
zapytała, co spowodowało że pan Subtlety spojrzał na nią znad gazety.
- Co sugerujesz?
- Nic – odpowiedziała i szybko wróciła do swojej kolacji,
raz po raz nakłaniając Sama by zjadł więcej warzyw.
____________________
a dzisiaj weekend