Rozdział 4
JAK TAJNIAKI
Weekend dłużył się niemiłosiernie, a Cathy myślała tylko
o tym by w końcu znaleźć się w szkole. Tak więc w poniedziałek wcześnie rano
ruszyła do szkoły. Nie mogła uwierzyć że dała się do tego namówić, po części
bała się że zgubi drogę, ale jak na razie nic na to nie wskazywało. W połowie
drogi na ścieżce wiodącej do lasu miedzianowłosy wystraszył ją głośnym „cześć!”
- Ty kretynie! Wystraszyłam się!
- A kogo
spodziewałaś się w lesie?
- Bo ja wiem? Jakiegoś pedofila!
- To trafiłaś na właściwą osobę. – odczekał aż Cathy
trochę się uspokoi. – Jedź za mną.
Tak więc Cat niechętnie skręciła w boczną ścieżkę w
lesie. Nie bardzo uśmiechało jej się jeżdżenie z prawie nieznajomym po
odludziu, ale Meccer nie wziął pod uwagę niezręczności sytuacji.
- Muszę wiedzieć. Podoba ci się ta szkoła?
Cathy nie zastanawiała się nad tym ostatnio, a jej
poglądy o szkole Ewdina na pewno zmieniły się od tego czasu.
- Bardzo porządna szkoła. – oświadczyła zgodnie z prawdą.
- Nie chodzi mi o to. Czasami naprawdę wolno wszystko
kojarzysz. – westchnął, chodź wcale tak nie myślał. Cat była bardzo zdolną
uczennicą, ale gdy nie chciała
zrozumieć, to po prostu nie rozumiała. Więc dostosowała minę do
sytuacji, obrażona jechała na rowerze coraz szybciej. – Słuchaj, nie uważasz że
niektórzy uczniowie nie są… normalni.
- Wiesz, może niektórzy…
- Język którym każą nam się posługiwać, odruchy, których
nas uczą, w ogólne wszystko co każą nam robić… tak nie zachowuje się normalna
młodzież.
- Słucham dalej.
- Przyznaj, nie umiesz się wpasować, zawsze coś ci się
wymsknie…
- Mów dalej.
- Jesteś inna. Nie zrozum mnie źle! – dodał kiedy Cat
zerknęła na niego z chłodem w oczach. – Są uczniowie, którzy nie chodzą do tej
szkoły żeby wyrosnąć na pajaców. Kilka lat temu również byli tacy uczniowie.
Słuchaj, nie zawsze słuchasz na lekcji, prawda?
- No tak.
- NO W KOŃCU! – przestał jechać, a w oczach miał wyraźną
ulgę. – czekałem aż się przyznasz że nie jesteś taka jak oni, tyle
podchwytliwych pytań, a ty dalej swoje. – pokręcił głową. – dobrze się
maskujesz.
- Więc o co chodzi? Z tymi uczniami.
- Uczniowie z Ewdina, również zastanawiają się co
oznaczają znaki na ścianach. Ale są mniej ciekawscy od nas, no wiesz ludzi
odstających od reszty.
- Czekaj zaraz – przerwała mu Cathy kiedy znów zaczęli
jechać przez gęsty las. – Ci kolesie od znaków to Niegrzeczni Chuligani, a my
też mamy jakąś nazwę? Odstające Tajniaki? – Cathy oczy błysnęły z przejęcia.
- Wiesz co, myliłem się. Myślałem że cię przejrzałem, ale
ty czasami naprawdę potrafisz być sympatyczna. – uśmiechnął się, przez co
uwydatnił swoją dzurkę w policzku, ale Cat wróciła do swojej zarozumiałej miny
więc wrócił do swojej przemowy. – Nie mamy nazwy. Ale znam kilkoro uczniów,
których podejrzewam o odstawanie.
- Emma.
- Nie, Emma jest po prostu dziewczyną, która cały czas
rzyga tęczą.
- Ciekawe spostrzeżenie. Ale kto według ciebie odstaje? I
co oznaczają znaki?
- Słuchaj powiem ci w szkole.
- Dlaczego? – zapytała poirytowana Cat.
- Bo nie umiem nic na historię, a musimy się maskować,
więc opowiedz mi temat żebym coś zapamiętał. – dodał. Cathy nie wiedziała po co
mają się „maskować”, ale zgodnie z poleceniem, nauczyła chłopa co sama umiała.
*
Ponieważ Bonnie nadal nie odzywała się do Cat, miała dużo
czasu na rozmyślanie o znakach, a po dwóch godzinach fizyki (kiedy Meccer znikł
jej z oczu), pomyślała że nic nie stoi jej na drodze by jeszcze raz na nie
spojrzeć.
Dyskretnie wyjrzała spoza szafek na wielki obraz i tym
razem mogła przynajmniej je wyryć w pamięci. Było ich osiem, kręte, niektóre
zakończone strzałkami, niektóre stabile, proste. Cat musiała szybko odsunąć się
bo przez korytarz przechodził uczeń. Był on wysoki z czarnymi włosami i
zielonymi oczami, przez chwilę patrzył się na obraz i jakby zwolnił kroku, ale
przeszedł przez wielkie drzwi i szybko zniknął za zakrętem. Czyżby patrzył akurat na ten obraz? A może na znaki? A może po prostu popadam w paranoję? Pomyślała
i zaraz stwierdziła że to niedorzeczne podejrzewać każdego napotkanego ucznia.
- Co ty robisz wariatko? – ktoś pociągnął ją za kitek.
Odwróciła się, ale już wiedziała kogo zobaczy – wściekłą twarz Meccera. – Nie
można jawnie interesować się znakami! Odkryją cię! – złapał ją za ramię i
pociągną przez nieznany jej dotąd korytarz.
- I co z tego? – zapytała zła na miedzianowłosego, bo
trudno było jej biec za nim w wąskim korytarzyku, kiedy trzymał ją za ramię. –
Au! Nie ściskaj tak, to boli!
- Przepraszam. – powiedział łagodniej i puścił ją, lecz
nie przestał biec. Jak można tak szybko
złagodnieć. On jest nienormalny.
Doszli do niewielkiego pomieszczenia, gdzie stały rzędy
półek z książkami i jeden stolik.
- Co to za miejsce? – zapytała urzeczona, wpatrując się w
pięknie zdobione okładki.
- To wieżyczka, umieszczona na wschodniej stronie szkoły.
Opuszczona biblioteka. – widząc zdumienie na chudej twarzy Cathy, wyjaśniał
dalej – kiedyś dużo uczniów tu przychodziło, ale zbudowaną nową na trzecim
piętrze, a tutaj zostały stare książki, którymi nikt się nie posługuje,
oczywiście przychodzą tu ciekawscy, ale nieczęsto.
- Ale ten korytarz…
- Jest nieużywany, skrót. Chyba jestem jedynym uczniem
znającym go. – uśmiechnął się dumnie. Usiadł przy stole, pozostawiając Cathy
krzesło.
- Więc teraz mi powiesz? Co oznaczają znaki? Co o nich
wiesz?
- Może najpierw ci powiem kogo podejrzewam. Mckleem, za
rok wychodzi ze szkoły. Znasz? – Cat przecząco pokręciła głową. – No to może
Bewoff? Chad Perlow? Nie? Okej, jest dziewczyna Lena Abroy, włosy wyglądające
na różowe, też nie? Boże, to kogo ty znasz?
- Jestem tu na pierwszym roku i sam musisz przyznać że
nie jestem supermiła. – sprostowała oburzona, zadzierając nos.
- okej – westchnął. – to może spotkamy się na lunchu?
Usiądź ze mną, to ci wszystkich pokażę.
- Miałeś mi powiedzieć o znakach.
- Zaraz będzie dzwonek…
- Znaki, Meccer!
- NIE WIEM O NICH NIC OKEJ? – Cathy się lekko zdziwiła,
pierwszy raz podniósł głos. Dopiero potem doszło do niej co powiedział.
- Jak to nie wiesz?!
- No… musiałem jakoś naciągnąć cię na spotkanie, chciałem
wiedzieć czy jesteś Odstająca. Gdybym nie powiedział że coś wiem, to byś nie
przyszła…
- Więc… - Cathy uspokoiła się, nie wiadomo czemu, akurat
oto nie miała pretensji do chłopaka. – Nie wiesz nic, a nic?
- Wiem tylko że jeden z Grzecznych Chuliganów miał szafkę
numer 154, która jest aktualnie nie zajęta.
- Jak się tego dowiedziałeś? – oczy jej zalśniły.
- Ta szafka od lat jest nie zajęta, a kiedy pytałem o to
nauczycieli, odpowiadali wymijająco lub że nikt by jej nie chciał. Jakbyś się
przyjrzała widać na niej mały znaczek, prosty jak strzała, a w księdze szkoły,
tak mamy taką księgę, nie, nie wolno do niej zaglądać. – odpowiadał na myśli
Cat. – pisało że ucznia z tym numerem wyrzucono ze szkoły.
- Ale żeś wykombinował. – zaśmiała się, a śmiech jej nie
był wcale złośliwy czy wymuszony.
Kiedy szli wąskim korytarzem, ni z tego ni z owego
zagadnęła:
- Dlaczego ja nie znam twojego imienia?
- Nie chcę żeby znów spadł ci długopis.
*
Minęło jeszcze kilka lekcji. Cathy szczerze nie chciało
się już uczyć, dlatego z przyjemnością stwierdziła że czas na lunch. Kiedy
tylko weszła do jadalni, ktoś pociągnął ją za kucyk.
- Boże, ty nie potrafisz normalnie się witać!
- Cii – rozglądnął się. – bo skapnął się że ‘odstajesz’.
- Mów po prostu Odstające Tajniaki. – powiedziała z
powagą, a przypominając sobie tą nazwę chłopak zaśmiał się głośno.
Poprowadził ją do najbardziej oddalonego stolika,
schowanego za paprotkami.
- Widzisz tą dziewczynę? To Lena. Zawsze przystaje przy
obrazach ze znakami, ale nie jest pewniakiem, bo interesuje się sztuką.
I tak zleciał im cały
lunch. Przypatrywali się po kolei wszystkim uczniom. Cathy i tak nic nie
zapamiętała, ale nie przeszkadzało jej to, sto razy wolała siedzieć tutaj z Meccerem
niż przy stoliku kujonów.